Architektura wojny 1939-1945, Tadeusz Barucki
1939 – 1945 Wojna
Początek II Wojny Światowej utrwalony został w naszej powszechnej świadomości ostrzałem polskiej wojskowej placówki na Westerplatte w Gdańsku przez pancernik niemiecki „Schleswig-Holstein” wczesnym świtem 1 września 1939 roku. Tak upowszechnione, monumentalne rozpoczęcie jednego z największych kataklizmów w historii ludzkości nie jest jednak prawdziwe. Nieco wcześniej bowiem niemieckie bomby spadły na małe, leżące nad południowo-zachodnią granicą Polski miasteczko Wieluń, rujnując je w 80 %. Jego bezbronna, cywilna ludność poddana została – podobnie jak w hiszpańskiej wojnie Guernica – szaleńczemu terrorowi dla wywołania postrachu i paniki w zaatakowanym kraju. Hiszpańska Guernica przeszła do historii a o Wieluniu na dobrą sprawę mało kto w świecie wie. A przecież może on być śmiało przyjęty jako symbol takich właśnie nieludzkich działań, po raz pierwszy w historii tak okrutnie godzących w ludność cywilną a nie w jednostki wojskowe. Mimo, że wojna – demon zniszczenia – jest skrajnym przeciwstawieniem budowania, a więc kreowania architektury, to jej lata powinny być tu również zrelacjonowane, albowiem dokonano w tym czasie – mimo trudności wojennych – pewnych poczynań, które z jednej strony charakteryzują w tym zakresie postawę okupanta ziem polskich a z drugiej – nazwijmy to – „architektonicznego podziemia polskiego”, przygotowującego powojenną odbudowę kraju.
Zacznijmy jednak od bolesnych wspomnień Września 1939, kiedy na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej – można rzec „na posterunku” – ginie od ostrzału niemieckiego prof. Oskar Sosnowski, znakomity architekt i twórca Zakładu Architektury Polskiej a jeden z najwybitniejszych architektów II Rzeczpospolitej Józef Szanajca – z racji wrodzonego kalectwa niezdolny do służby wojskowej – oddaje swe życie w ostrzale niemieckim koło Tomaszowa Lubelskiego za kierownicą swego samochodu przekazanego do dyspozycji Wojska Polskiego. Tragedia Września 1939 przynosi też charakterystyczne postawy przedstawicieli polskiego środowiska architektonicznego – na 3 krańcach ówczesnej Polski – na Oksywiu śmierć arch. M. Zuske, który w czasie rozbrajania strzela do oficera niemieckiego ginąc oczywiście natychmiast od kul niemieckich, w Wilnie, gdzie ppłk. Aleksander Stanisław Aleksandrowicz, architekt, komendant fortyfikacji O.W. Wilno po wkroczeniu wojsk sowieckich popełnia samobójstwo i we Lwowie, gdzie arch. R. Chrystowski przy karabinie maszynowym – dając uprzednio swej drużynie rozkaz do odejścia – ginie broniąc do końca atakowanego przez wroga miasta. Dalsze życie dla nich nie miało już sensu. Postawy takie, nad którymi można dziś dyskutować, w tym tragicznym czasie nie były zjawiskiem wyjątkowym, co potwierdza też podobna samobójcza śmierć Witkacego w dniu 17. września. Znacznie później w Warszawie, w ulicznej egzekucji w roku 1943 rozstrzelany zostaje przez Niemców dziekan podziemnie działającego Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej – znakomity konstruktor – Stefan Bryła (1886-1943). Podając tu ten fakt nie sposób nie zanotować też bestialskiego rozstrzelania w roku 1941 profesorów lwowskich a wśród nich Kazimierza Bartla (1882-1941), bliskiego nam architektom z racji jego geometrii wykreślnej a także światowej sławy matematyków Antoniego Łomnickiego (1881-1941) i Włodzimierza Stożka (1883-1941). W Powstaniu Warszawskim ginie też Marian Lalewicz (1876-1944) nie tylko zasłużony pedagog ale i autor licznych obiektów w Warszawie i w całej Polsce.. Lista wojennych strat architektów polskich – których przed wojną było około 1700 – zarówno na wszystkich frontach II Wojny Światowej, w walce podziemnej jak i w wyniku eksterminacji w niemieckich i radzieckich obozach – w tym i w Katyniu – a zwłaszcza niemieckiej akcji holocaustu określa je na 350 osób, podając zarazem dalsze 250 osób zaginionych. (wg. T. Mrówczyńskiego).
Relację o wpływie czasu wojny na architekturę wypada zacząć od niszczenia jej przez Niemców i to nie tylko w wyniku działań wojennych ale planowych akcji burzenia konkretnie wybranych obiektów jak np. Muzeum Śląskiego w Katowicach – gdzie dzieła Witkacego czy Szukalskiego były „rozstrzeliwane” – czy synagog żydowskich. Podobnie jak uczynili to w głośną na świecie „Noc Kryształową” z 9. na 10. listopada 1938 roku, kiedy niszczyli synagogi w swym własnym kraju w tym i w pobliskich polskiej granicy Gliwicach i Bytomiu podobnie i po ataku na Polskę natychmiast, bo już 4. września 1939 roku zniszczono np. Wielką Synagogę w Katowicach (1900, Max Grünfeld) a później dalsze w innych miastach polskich jak np. Nową Synagogę w Tarnowie (1865-1908, Władysław Ekielski) czy Wielką Synagogę w Łodzi (1881-1887, Adolf Wolff). Ta niszcząca machina potoczyła się na dalsze wschodnie ziemie II Rzeczpospolitej z chwilą ataku w roku 1941 Niemców na ZSRR paląc i burząc dalsze synagogi zachowane jeszcze na tych ziemiach i to nie tylko np. Wielką Synagogę w Białymstoku (1909-1913, Samuel Rabinowicz, zburzona 1941) ale i urokliwe, bezcenne w swej wartości architektonicznej stare, drewniane synagogi jak np. w Wołpi (XVIII w., zniszczona 1941) czy Zabłudowie (1614-1621, zniszczona 1941). Niemiecki żywioł niszczenia dotyczył w następnych latach nie tylko prowadzonego przez nich holocaustu ale i całych fragmentów miast i miasteczek polskich zamieszkałych przez ludność żydowską, co miało bardzo istotne znaczenie dla warunków, w których przystępowano do powojennej ich odbudowy. Charakterystycznym przykładem może być żydowska dzielnica „Chanajki” w centrum Białegostoku spalona i zniszczona przez Niemców po zajęciu przez nich tego miasta w roku 1941. Zanotować trzeba też w tym aspekcie rzecz zdumiewającą a mianowicie wybranie jako celu do ćwiczebnych bombardowań lotniczych miasteczka Frampol (1943) na południowej Lubelszczyźnie o zabytkowym – wręcz unikalnym – planie urbanistycznym. Zestawienie planów tego miasteczka przed i po bombardowaniu szokuje wręcz intensywnością tych działań.
Relacjonując tu zniszczenia czasów wojny zaistniałe na terenie przedwojennej Polski wypada nam przedstawić również – choćby przykładowo – dewastacje dokonane na terenach zajętych wówczas przez Związek Radziecki. Charakterystycznym przykładem będzie tu rozebranie przez władze sowieckie w roku 1940 w centrum Białegostoku zabytkowego ratusza (1745-1746, J. H. Klemm) dla wzniesienia w tym miejscu – co w końcu nie nastąpiło – pomnika Stalina. Pomysł zaaranżowania przez nie w tym samym czasie cyrku w niedokończonym wówczas jeszcze kościele św. Rocha w Białymstoku nie został zrealizowany z uwagi na inwazję niemiecką. Osobny – nie opracowany dotąd wystarczająco – rozdział stanowią zniszczenia dokonane przez władze sowieckie w – wrogich im ideologicznie – obiektach sakralnych i dworskich czasami w sposób prymitywny adaptowanych na inne cele ale też często burzonych bądź też doprowadzanych w wyniku braku należytej konserwacji do ruiny. Najbardziej drastycznym przykładem barbarzyńskiej wręcz perfidii było tu zniszczenie około roku 1970 wież, jednej z najpiękniejszych świątyń t. zw. baroku wileńskiego w Berezweczu (1756-1767, Jan Krzysztof Glaubitz), do czego posłużyła praca doktorska, gwarantująca wysadzenie w powietrze wież bez uszkodzenia samego budynku, wykorzystywanego na więzienie. W podobny, brutalny sposób wyburzono np. w roku 1954 – motywując to koniecznością udrożnienia ruchu miejskiego – zabytkowy barokowy kościół jezuitów w centrum Pińska (1601, przeb. XVIII, Józef Doel). Najbardziej eksponowane świątynie jak np. katedra w Wilnie (1777-1801, Wawrzyniec Gucewicz) przeznaczono w roku 1950 na magazyn a klasztor i kościół Dominikanów we Lwowie (1769, Jan de Witte,odb. po pożarze 1792-1798, Klemens Ksawery Fesinger) adaptowano na Muzeum Ateizmu (1972-1990). Do dewastacji tych, ukierunkowanych głównie na świadectwa kultury polskiej dołączyć w tym przeglądzie trzeba też zniszczenia dokonane przez ugrupowania UPA w czasie planowej eksterminacji ludności polskiej w roku 1943 na Wołyniu, wśród których wymienić można wśród wielu spalonych wówczas kościołów np.– wspomniany tu już – a charakterystyczny dla t.zw. „swojskiego” stylu kościół w Hucie Stepańskiej (1920-1930, Zdzisław Mączeński ?) czy też – najpiękniejsze z powstałych w okresie międzywojennym na Wołyniu – osiedle dla pracowników kopalni bazaltu w Janowej Dolinie (1920-1930).
Normalna na działalność budowlana w czasie wojny na terenach zajętych przez Niemców została z natury rzeczy ograniczona, a w roku 1941 po ich ataku na ZSRR wręcz – poza obiektami służącymi wojsku lub ważnym celom politycznym – wstrzymana. Określenie tych ostatnich, w tym budowa przez Niemców zakładów przemysłowych produkujących na potrzeby wojny na terenach Polski zajętych po roku 1939 czeka na swoje pełne opracowanie. Może okazać się ono bardzo interesujące, jeżeli przykładowo podamy tu największą wśród niemieckich fabryk materiałów wybuchowych „DAG Fabrik Bromberg” (1939-1945) zrealizowaną w tym czasie w Puszczy Bydgoskiej na terenie ca 23 km2 (1500 budynków, 360 km dróg, 40 km torów kolejowych z stacją Bydgoszcz-Emilianowo, 10.000 pracowników, również przymusowych). O ile obiekty produkcyjne tych zakładów pozbawione zostały częściowo przy ewakuacji przez Niemców a ostatecznie po ich zajęciu przez Związek Radziecki swego wyposażenia i są w większości w stanie atrakcyjnej ruiny, o tyle towarzyszące im osiedla dla kadry technicznej – dziś m.in. już na terenie Bydgoszczy – zachowały swą charakterystyczną architekturę. Przekraczając w tym momencie czasowe ramy naszej relacji wypada też dodać, że w roku 2011 – po długim okresie braku konkretnych działań na tym terenie – utworzone zostało na jego części „Eksploseum”, skansen niemieckich obiektów przemysłu zbrojeniowe go z okresu II Wojny Światowej, cieszący się dużym zainteresowaniem turystycznym. Innym rejonem godnym naszego zainteresowania w tym aspekcie są Góry Sowie w Karkonoszach, gdzie pozostał po wojnie cały system nie ukończonych podziemnych sztolni i komór, przeznaczonych zapewne do ulokowania w nich zakładów przemysłu zbrojeniowego zagrożonego już w tym czasie – rok 1943 – dotkliwymi bombardowaniami lotniczymi aliantów. Składa się on z 7 – w różnym stopniu zaawansowanych w swej budowie – kompleksów a mianowicie Jugowice Grn., Osówka, Rzeczka, Soboń, Sokolec, Włodarz i Książ, ten ostatni łącznie z zamkiem ( XIII w., trzeci co do wielkości w Polsce), w którym dość beztrosko potraktowano jego zabytkowy wystrój przy włączaniu go do systemu podziemnych sztolni. Nie wykluczone, że to ostatnie miejsce wiązało się z budowaną nową główną kwaterą A. Hitlera. Również system umocnień wojskowych skierowany na Wschód został na okupowanych ziemiach polskich szeroko rozbudowany, aby wymienić z niego choćby umocnione kwatery A. Hitlera „Anlage Mitte” w okolicy Tomaszowa Mazowieckiego (od1940), „Anlage Süd” w okolicy Strzyżowa (od1940), głośne z racji spotkania tam B. Mussoliniego z A. Hitlerem, „Anlage Riese” w okolicy Wałbrzycha (1943) i najbardziej znaną – z racji zamachu na A. Hitlera – w Gierłożu (od 1940) koło Kętrzyna, wysadzoną w powietrze w roku 1945 a mimo tego będącą do dziś dużą atrakcją turystyczną. Z charakterystycznych wojskowych obiektów tego czasu drobniejszej skali podać można jeszcze naziemne schrony przeciwlotnicze, które zachowały się np. w Poznaniu (1942), Gdańsku (1942) czy we Wrocławiu (1942, Richard Konwiarz). Z tych ostatnich jeden z nich – „LS-Hochbunker” na pl. Strzegomskim we Wrocławiu adaptowany został na Muzeum Współczesne (2011, VROA architekci/ch+architekci). Prowadzono też prace usprawniające sieć komunikacyjną zarówno drogową jak i kolejową (np. drugi tor na linii Kraków – Warszawa i częściowo na magistrali węglowej a także północna obwodnica w Krakowie oraz stacje przeładunkowe w Przemyślu i Terespolu). Rozpoczęto też budowę bardzo dużej lokomotywowni w Radomiu. Było to głównie ukierunkowane strategicznie na Związek Radziecki, w pierwszym etapie z uwagi na uzyskiwane od niego istotne dla działań wojennych zaopatrzenie a w drugim militarnym atakiem nań w roku 1941. W tym aspekcie również wykorzystywano polskie wojskowe poligony – jak np. koło Dęby, gdzie np. szkolono wojsko przed ofensywą na Stalingrad –, rozbudowując je, tworząc zarazem nowe, potrzebne wojsku lotniska. Specyficzny rozdział stanowiły roboty ziemne – nie wymagające poważniejszego sprzętu technicznego a więc takie jak melioracja czy wały powodziowe, – wspominane w pamiętnikach H. Franka – wykonywane w ramach pracy przymusowej przez ludność żydowską a później jeńców radzieckich. Do nich zaliczyć należy też – niewiarogodne w swej koncepcji – pozyskiwanie w Polsce na wielką skalę czarnoziemu i jego wywóz do Rzeszy. W tej sytuacji poważniejszą cywilną działalność budowlaną sprowadzić można np. w Poznaniu do takich faktów jak adaptacja cesarskiego zamku na siedzibę A. Hitlera (1943), zbudowanie osiedla dla fabryki amunicji (1940) a także – symptomatyczne dla działań niemieckich – baraków (ul. Opolska) dla wysiedlonych z śródmieścia miasta Polaków (1940). Z czasem – w roku 1944 – trzeba było też zbudować w tym mieście i osiedle (ul. Mogileńska) dla ewakuowanej z terenów bombardowanych na zachodzie kraju ludności niemieckiej. Z szerzej pomyślanych planów przebudowy tego miasta na Jeżycach w ramach działalności „Neue Heimat”w postaci jego dzielnicy zachodniej, t.zw. Weststadt (1941-1945, urb. Walter Bengert, arch. Rudolf Voltenauer) zrealizowano tylko niewielkie fragmenty w rejonie ul. Smarzewskiego (1941). Swoistą ciekawostkę stanowią drewniane domy przy ul. Szydłowskiej wybudowane z prefabrykatów sprowadzonych z Finlandii (po 1942). Wypada zanotować też, że wykańczano również obiekty rozpoczęte przed wybuchem wojny jak np. osiedle przy ul. Litewskiej czy gmach Banku Gospodarstwa Krajowego w Poznaniu (1937, W. Kłyszewski, J. Mokrzyński, E. Wierzbicki) wprowadzając w nim dość zasadnicze zmiany, deprecjonujące jego awangardową architekturę. W Katowicach powstało kilka nowych osiedli górniczych jak np. na Ligocie (1941), których domy dziś nazywane są „stodołami” i które dość skutecznie zniszczyły kompozycje istniejącego tam przedwojennego osiedla. Plany w stosunku do górnośląskiego regionu były jednak bardzo poważne. Nawiązywały one do koncepcji zaproponowanej przed wojną na terenie niemieckiego Górnego Śląska utworzenia w nim aglomeracji miast, obejmującej – w nowej sytuacji – również tereny pozostające dotąd pod administracją polską. Powstał więc nowy plan obejmujący aglomerację miast od Gliwic przez Bytom aż do Mysłowic (1941, Fröse) z wieńcem satelitarnych miast sypialni w Tychach, Pyskowicach, Tarnowskich Górach i Będzinie w połączeniu z Sosnowcem. Nawiązywano w nim też do infrastruktury komunikacyjnej powstałej do wojny po stronie niemieckiej, przewidując kontynuację budowy kanału Odra-Wisła jak i autostrady wiodącej do Berlina. Myślano też o utworzeniu międzynarodowego lotniska w Bojszowach Niżnych. Załamanie się sukcesów militarnych w roku 1942 spowodowało jednak, że planów tych już nie realizowano. Część z nich (Pyskowice, Tychy) pokryła się z planami zagospodarowania przestrzennego tego regionu już po wojnie w czasach PRL. Jednym z projektów urbanistycznych, powstałych na okupowanych ziemiach polskich a godnym bliższego zainteresowania jest też projekt przebudowy – a praktycznie całkowicie nowej budowy z pozostawienie jedynie zamku i gotyckiego kościoła farnego – Ciechanowa (Zichenau) (1940, Artur Recka, Wilhelm Prendl), planowanego jako siedziba nowej rejencji Prus Wschodnich na blisko 100.000 mieszkańców, z którego zrealizowano jednak jedynie t.zw. osiedle urzędnicze za rzeką Łyną („Gartenvorstadt”) a z bogatego programu gmachów publicznych tylko jeden obiekt w śródmieściu zwany Halą Pułtuską. Z zachowanych w archiwum NAC fotografii makiet przebudowy i innych jeszcze miast dowiedzieć się można o projektach przebudowy np. centrum Sochaczewa czy Lublina. Charakterystyczne w swej architekturze są również osiedla powstające dla zasiedlających ziemię polską Niemców jak w Dobrzyniu nad Wisłą (Dobrin, 1941), czy osiedla Berlinka i Stoki w Łodzi (Litzmannstadt, 1941-1943) jak również w tymże mieście przy ul. Ziołowej, osiedle dla Niemców ewakuowanych z Rzeszy przed alianckimi bombardowaniami (1943). Niemieckie plany w stosunku do tego miasta – zwłaszcza po powiększeniu jego terenów – były znacznie większe i przewidywały gruntowną jego przebudowę (Walter Bangert z biura A. Speera). W Toruniu wybudowano osiedle na Przedmieściu Bydgoskim (1940), za którym planowano jeszcze duży kompleks sportowy składający się z 2 boisk, toru jeździeckiego, strzelnicy i pływalni, które to zamierzenia pozostały jedynie na papierze. Bardziej spektakularne plany przewidywano na Rynku Starego Miasta, gdzie w pierzei istniejącej tam poczty zamierzano – po jej wyburzeniu – zrealizować eksponowany funkcjonalnie kompleks gmachów składając y się z muzeum, archiwum, biblioteki i wielkiej hali, przewidzianej dla dużych uroczystości (projekt Johannes Otzen). Te plany również pozostały jedynie na papierze. Sukcesy militarne powiększały też ambicje Gdańska, w którym w roku 1941 opracowano na wzór berlińskich projektów A. Speera szereg – nie zrealizowanych w końcu – planów monumentalnej przebudowy tego miasta. Dotyczyły one głównie otoczenia Bramy Wyżynnej, gdzie – bez większego respektowania tkanki zabytkowej miasta i jego naturalnego ukształtowania – miała powstać wielka hala zgromadzeń i siedziba Namiestnika Rzeszy a także Wyspy Spichrzów, gdzie po całkowitym wyburzeniu zabytkowych obiektów wznieść miano olbrzymi gmach partyjny. Z drugiej strony zanotować trzeba i tego rodzaju działania jak np. dokonanie dokładnej inwentaryzacji zniszczonej w czasie wojny zabytkowej kolegiaty w Tumie pod Łęczycą (1942).
Natomiast na terenie stworzonej przez Niemców Generalnej Gubernii największą działalność mamy oczywiście do zanotowania w Krakowie, gdzie na Wawelu dla siedziby nowej władzy przebudowano – w charakterystycznej dla nazistowskich Niemiec architekturze – zamkowe skrzydło Kuchen Królewskich (1940-1941, Franz Köttgen, Edgar Horstmann, rys. Kaulfus, wsp. Adolf Szyszko-Bohusz), do którego przebudowano wraz z Południowo-Zachodnią Bramą t. zw. Bernardyńską odpowiedni dojazd. Wyburzono też, przy tej okazji niską zabudowę istniejącą u stóp Wawelu. Prowadzono też prace projektowe nad utworzeniem nowej dzielnicy władz Generalnej Gubernii początkowo na Krakowskich Błoniach (1940, Otto Hoffer) a następnie na Dębnikach (1940-1941, Hubert Ritter). Ta ostatnia lokalizacja o ca 250 ha – tworząc zaplecze dla 10.000 miejsc pracy – wykorzystywała zarazem związanie z Wisłą jak i widok na najbardziej wartościowy element miasta jakim w Krakowie jest Wawel. Plan ten jednak, uwzględniony w opracowanym przez H. Rittera planie ogólnym Krakowa (1941), czy to z racji nieporozumień kompetencyjnych z O. Hofferem czy też w wyniku klęski pod Stalingradem pozostał jedynie na papierze. W podobnej jak na Wawelu, nazistowskiej architekturze – o charakterystycznych białych obramieniach okiennych – wzniesiono również osiedle niemieckie – 65 domów – przy ul. Królewskiej (1940-1941, Zbigniew Kupiec z zesp.) realizowane w ramach działalności Miejskiego Urzędu Budowlanego (Stadtbauamt) na terenie utworzonej dzielnicy niemieckiej. Tworzenie dzielnic zamieszkałych jedynie przez Niemców było podstawą planowania miasta, które po likwidacji ludności żydowskiej w swych najbardziej historycznych rejonach Krakowa i Kazimierza miało być zamieszkałe wyłącznie przez Niemców. Mieszkający tam dotąd Polacy mieli być przesiedleni na drugą stronę Wisły na Podgórze. W podkrakowskich Przegorzałach natomiast powstał olbrzymi gmach przewidziany początkowo na siedzibę gubernatora dystryktu krakowskiego GG Otto von Wächtera, znany jako Schloss Wartenburg, (1942-1943, Adolf Szyszko-Bohusz, Richard Pfob, Hans Peternair) – sprezentowany później Himmlerowi i ostatecznie użytkowany jako dom wypoczynkowy dla lotników Luftwaffe – swą wielkością całkowicie niszczący krajobrazową skalę tego miejsca. Zastanowienia godny jest autorski udział w tym projekcie A. Szyszko-Bohusza, który wyrzucony tam przez Niemców ze swego własnego domu- rotundy, znajduje się w sytuacji, że tuż obok – na jego terenie – ma powstać nowy olbrzymi gmach. Wojna jednak nie będzie trwać wiecznie i wszystko się może jeszcze zmienić na lepsze. Wstawiając się więc w sytuację A. Szyszko-Bohusza – należałoby zadbać o to, aby zminimalizować szkody powstające na jego terenie w wyniku tej budowy. Opracowuje on więc projekt taki, aby nie przytłaczał skalą jego dotychczasowego domu. Ambicje niemieckie żądają jednak większego gmachu, dla którego powstaje ostatecznie kolejny nowy i w końcu zrealizowany projekt. Przygotowując front wschodni już w roku 1940 zbudowano też na Zabłociu wielka chłodnię. Nie zapomniano oczywiście o usunięciu łączących się z polską historią i kulturą pomników (1940) jak Tadeusza Kościuszki na Wawelu, Adama Mickiewicza na Rynku Głównym czy Aleksandra Fredry sprzed Teatru Słowackiego jak i specjalnie drażliwego – wspomnianego tu już – Pomnika Grunwaldzkiego, który rozebrano już w listopadzie 1939 roku, zmuszając przy tym do oglądania aktu tego barbarzyństwa młodzież szkolną i pracowników administracji. Podobnie działano i w innych miastach Polski jak np. w Warszawie, gdzie w maju 1940 roku wysadzono w powietrze pomnik Chopina a w Łodzi usunięto pomnik Tadeusza Kościuszki, ustawiając na jego miejscu olbrzymią tablicę z napisem informującym o nadaniu temu miastu nowej nazwy Litzmannstadt. Wracając do Krakowa, wart zanotowania jest też fakt całkowitego przerobienia fasady praz usunięcia – charakterystycznej i gorąco przed wojną dyskutowanej – attyki na gmachu „Feniksa”(1941-1942, Georg Stahl) na Rynku Głównym w Krakowie. W zabudowie ścisłego śródmieścia powstało też szereg nie istotnych w swej wartości architektonicznej nowych plomb. W pierzei Rynku Głównego przebudowano ponad to siedzibę zlokalizowanej tam NSDAP. Na papierze pozostały jedynie projekty połączenia na Rynku Wieży Ratuszowej z Sukiennicami (1941, Georg Stabl) jak i rozbudowa siedziby władz miasta (1941 …) na Pl. Wszystkich Świętych. Podobnie z fazy projektowej znane są jedynie zamiary budowy pawilonów uzdrowiskowych w pobliskich Swoszowicach. Zanotować wypada również budowę w roku 1944 szereg – zachowanych do dziś i z czasem traktowanych jak zabytki – podziemnych schronów przeciwlotniczych. Z ogólnej planowanej ilości 65 powstało ich łącznie 24. Podobna wojenna tematyka pozostawiła też Krakowowi umocnienia na Rudawie, które budowano w pośpiechu w latach 1944-1945, i które dziś również traktowane są jako specyficzny rodzaj zabytków. Prowadzono też szereg prac usprawniających w tym mieście komunikację miejską jak np. poszerzenie ulic Krakowskiej i Grodzkiej przez wprowadzenie arkadowych podcieni w pierzejach ich zabudowy. Bardzo poważnym przedsięwzięciem w korekcie układu urbanistycznego Krakowa była też budowa – wspomnianej tu już – północnej tranzytowej (towarowej) obwodnicy kolejowej (1943), która odciążyła główną linię przecinającą centrum miasta. Również strategiczne cele powodowały zwiększenie przelotowości ulic Rzeszowa z tym, że zniszczenia wojenne z roku 1939 w centrum miasta a później zawalenia się budynków i wreszcie zniszczenie zorganizowanego przez Niemców w tym rejonie dla ludności żydowskiej getta spowodowały dzisiejsze całkowite przekształcenie – zresztą korzystne – okolic ratusza. Dla władz dystryktu opracowano w Radomiu projekty ich siedziby jak i odbudowy zniszczonego w kampanii wrześniowej pobliskiego Sochaczewa, których jednak nie zrealizowano. Działalność Miejskich Urzędów Budowlanych w czasach okupacji umożliwiała pewne lokalne polskie działania jak np. w Zakopanem, – faworyzowanym nieco przez okupanta z racji utworzenia przez niego narodowości „Goralenvolk” – gdzie powstał m.in. plan ogólny regulacji Zakopanego (1941-1943, Juliusz Żórawski, Jerzy Mokrzyński, Stefan Żychoń – konsultacja Tadeusz Tołwiński, Jan Chmielewski), „Bar Jędrusia” (1941, Juliusz Żórawski), charakterystyczna w swym kamiennym wydaniu regionalnej architekturze piekarnia Dańca (1943, Jerzy Mokrzyński) jak i budynek Trzaski, późniejszy hotel „Orbisu” (1941-44, Juliusz Żórawski, wsp. Janusz Warunkiewicz, Anna Górska). Działania takie przeprowadzane są na różne mniej lub więcej oficjalne sposoby jak np. rekonstrukcja fragmentu rynku w Tarnowie (1942-1943, Roman Dutkiewicz, Witold Studnicki, polichromia Józef Majcher) czy podjęcie drobnych prac restauracyjnych przy katedrze .św. Jana w Warszawie (194.., Jan Zachwatowicz), aż po wręcz anegdotyczną odbudowę zamku w Liwie (1943-1944, Otto Warpechowski), co do którego niemieckiego pochodzenia – co było oczywistą nieprawdą – przekonano tam lokalne władze okupacyjne.
W Warszawie działalność budowlana polegała głównie na kończeniu rozpoczętych przed wybuchem wojny obiektów jak np. paru domów na kolonii WSM na Żoliborzu (1940, Stanisław Brukalski), osiedla przy pl. Unii Lubelskiej (1940-44, Bohdan Pniewski) czy też remontu spalonego w czerwcu roku 1939 prawie ukończonego wówczas Głównego Dworca Kolejowego (1940-1944, Czesław Przybylski), ostatecznie zniszczonego ponownie w czasie Powstania Warszawskiego w roku 1944. Specyfika niemieckiej okupacji ujawniała się w Warszawie w sposób charakterystyczny zajęciem przez Niemców dla swych celów najlepszych – ocalałych ze zniszczeń wrześniowego oblężenia – obiektów. Takim przykładem może być np. – bardzo polski w zamyśle swej architektury – budynek gimnazjum Stefana Batorego, oddany na użytek elitarnej niemieckiej szkoły – Deutsche Oberschule. Podobnie również najlepsze fragmenty miasta przeznaczono na dzielnicę zamieszkałą wyłącznie przez Niemców a w roku 1940 wydzielono murem „getto” dla ludności żydowskiej. Jednak przyszłość Warszawy w planach niemieckich miała być jeszcze bardziej dramatyczna. Zgodnie z poleceniem A. Hitlera miała być ona w większości zburzona a jej pozostałości przebudowane jako niemiecki punkt tranzytowy na Wschód. Odnośne plany powstały w roku 1940 (H. Gross, O. Naumberger) i w roku 1942 (P. Pabst), kiedy to zaprojektowano w architekturze uproszczonego klasycyzmu A. Speera, w miejscu przewidzianego do wyburzenia Zamku Królewskiego „Parteivolkshalle”, a w miejscu usuniętej Kolumny Zygmunta wielki – tej samej wysokości – Pomnik Germanii. W sąsiedztwie przewidziano „Gauforum” (1942 H. Gross) oraz 10 kompleksów zabudowań złożonych z typowych obiektów „Ortsgruppenhaus” dla członków SS i SA czyli dla niemieckiej „elity”. To nowe niemieckie miasto miało mieć 40.000 mieszkańców. Istniejąca Warszawa – licząca przed wybuchem wojny ponad 1.300.000 mieszkańców – miała być zredukowana do 100.000 mieszkańców. Po drugiej, praskiej stronie Wisły przewidywano dla nich 30.000 miejsc w obozie pracy. Gdyby nie odpowiednie dokumenty zdeponowane w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej i Miasta Stołecznego Warszawy informacje te traktować można byłoby jako zły sen. A jednak już w roku 1943 w centrum Warszawy, w miejscu założonego przez Niemców i zniszczonego po powstaniu żydowskiego getta zorganizowano obóz koncentracyjny – „KZ Lager Warschau” – dla 40.000 osób.
Podobną „urbanistykę” prezentuje plan obozu koncentracyjnego, w Birkenau (Brzezince) utworzonego przez Niemców w roku 1941 –, o którego skali i charakterze zabudowy najlepiej mówi zachowane zdjęcie lotnicze. Obok kilku innych w Polsce, był on pomyślany jako planowy obóz zagłady, przeznaczony do natychmiastowego unicestwiania przywożonych doń więźniów. Praktycznie stanowił on poszerzenie istniejącego już obozu „KZ Lager Auschwitz” w Oświęcimiu. „Urbanistyka” ta miała uwzględniać również (vide np. Frank Uekoetter, „The Green and Brown : A History of Conservation In Nazi Germany”, Cambridge 2006) odpowiednie tereny zielone, przynoszące pilnującej więźniów załodze SS-manów odprężenie po ich psychicznie wyczerpującej pracy. Projektowano też przebudowę w duchu architektury niemieckiej samego miasta Oświęcimia (1941-1943, Hans Stosberg), wykorzystując doświadczenia z wcześniej w Niemczech zrealizowanych miast ogrodów jak np. Hellerau w Dreźnie. Prawdopodobnie w podobnym duchu zamierzano przeprowadzać realizację również swych wielko przestrzennych planów, polegających na przesiedleniu Niemców z ZSRR, Besarabii i Bałkanów na polski teren Zamojszczyzny, z której w latach 1942-1943 zaczęto wysiedlać zamieszkującą tam ludność polską i gdzie polskiemu, historycznemu miastu Zamość nadano już nową nazwę Himmlerstadt. Pikanterii tej sprawie przydaje fakt, że właśnie w tamtym czasie w okolicach tego miasta – w rodzinie przesiedlonych z Besarabii Niemców – urodził się jeden z przyszłych prezydentów Niemieckiej Republiki Federalnej Horst Kőhler (22.2.1943, Skierbieszów).
Takie było okupacyjne tło działań polskiego środowiska architektonicznego, które mimo tego i mimo trudności wynikających z czasu wojny starało się jednak myśleć o przyszłości polskiej architektury. Było aktywne od samych początków wojny, kiedy np. w czasie wrześniowej obrony Warszawy działało w powołanym przez prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego Pogotowiu Technicznym, na czele którego stanął architekt prof. Marian Lalewicz. Jego zastępcą był architekt Józef Vogtman – ciężko ranny w oblężeniu Warszawy – a sekretarzem architekt Stanisław Murczyński, do wybuchu wojny sekretarz Warszawskiego Oddziału SARP. On też – po zajęciu Warszawy przez Niemców – w ramach powstałego wówczas Stołecznego Komitetu Pomocy Społecznej – jako sekretarz jego Sekcji Odbudowy – wciąga do szeregu akcji dawnych swych kolegów np. przeprowadzając z inicjatywy prof. Mariana Lalewicza bardzo istotną wówczas inwentaryzację zniszczeń Warszawy, powstałych w wyniku kampanii wrześniowej. Z czasem podjęty zostaje też problem tajnych (podziemnych) studiów architektury, które jak wszystkie studia wyższe zostały przez okupanta zakazane. Mają one miejsce w Warszawie w oparciu o kadrę naukową Wydziału Architektury Politechniki Warszawskie pod osłoną legalnie działającej zawodowej Szkoły Budowlanej, a z czasem również i w innych miastach jak w Krakowie (Adolf Szyszko-Bohusz, Michał Poczobutt-Odlanicki), a po powstaniu w Warszawie i ewakuacji z niej ludności również w Częstochowie (Zygmunt Kamiński) czy Zakopanem (Rudolf Śmiałowski). W tym miejscu wypada dodać, że nawet w warunkach stworzonego przez Niemców „ghetta” w Warszawie znany architekt Maksymilian Goldberg (1895-1942) uczył w latach 1941-1942 historii architektury na akceptowanych przez Niemców Kursach Grafiki Użytkowej i Rysunku Maszynowo-Technicznego. Prowadzone są też przewody doktorskie, w których np. Juliusz Żórawski broni swą pracę na temat psychologicznego oddziaływania architektury na człowieka (1943) a Kazimierz Wejchert przedstawia swe „Miasteczko polskie jako zagadnienie urbanistyczne” (1944). Organizowane są nawet konkursy architektoniczne – z informacją o nich podawaną z ust do ust – jak np. w roku 1943 na 3 typy domków w rynku małego miasteczka (nadesłano 32 prace), następny na dom ludowy w małym miasteczku (nadesłano 25 prac) i w 1944 na zabudowę uliczną małego miasteczka ( 25 projektów, które zamierzano nawet opublikować, ale uniemożliwił to wybuch Powstania Warszawskiego). Powstają też niewielkie budowle, – z czasem jednak istotne dla architektury polskiej – jak np. willa w Podkowie Leśnej (1943-1944, M. Nowicki, przebudowana, 2009). Są to drobne w skali obiekty, ale właśnie Maciej Nowicki w tym właśnie czasie trafnie zauważył, że „jakość architektury nie jest związana z wielkością zadania czy kubaturą obiektu. Nawet gołębnik czy świronek – a był taki opracowywany dla Franaszka w Warszawie – może stanowić dzieło architektoniczne dużej rangi”. Powstają jednak również duże projekty i prowadzone są studia istotne dla powojennej architektury Polski. Jest to w zasadzie praca nielegalna prowadzona jednak w różnych oficjalnych miejscach pracy jak np. w utworzonej w roku 1940 przez Spółdzielczość Mieszkaniową SPB Pracowni Architektoniczno-Urbanistycznej PAU, w której gromadzi się elita architektów Warszawy pracując pod kierownictwem Szymona Syrkusa nad planami jej dalszego rozwoju a także w pracowni urbanistycznej w gmachu Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, prowadzonej przez Tadeusza Tołwińskiego, gdzie m.in. już w roku 1942 rodzi się jego koncepcja, zrealizowanej po wojnie trasy W-Z. Złożona problematyka wymagała podziału tematu na poszczególne działy. Tak więc w PAU zespołem dla studiów nad całokształtem regionu i miasta Warszawy kierował Jan Chmielewski, zespołem dla studiów nad północnymi mieszkaniowymi dzielnicami Warszawy Zygmunt Skibniewski, zespołem dla rozbudowy osiedla WSM na Żoliborzu Barbara Brukalska, zespołem dla rozbudowy osiedla WSM na Rakowcu Szymon Syrkus, oraz zespołem dla projektu zachodniej przemysłowej dzielnicy Warszawy Stanisław Dziewulski. Bardzo istotne znaczenie miała Komisja Rzeczoznawców Urbanistycznych przy Wydziale Planowania Zarządu Miasta Warszawy (kierownikiem jego był Stanisław Różański, kierownikiem planu ogólnego Marian Spychalski a planów szczegółowych Władysław Czerny), jedyna legalna merytoryczna instytucja, działająca od 13. XII. 1939 i oficjalnie opiniująca bieżące plany odbudowy a nieoficjalnie – bez wiedzy okupanta – postulująca powojenną odbudowę Warszawy. Przewodniczył jej Tadeusz Tołwiński a w jej skład wchodzili Jan Chmielewski, Romuald Gutt, Michał Kaczorowski, Michał Kostanecki, Adam Kuncewicz, Lech Niemojewski, Adam Paprocki, Bohdan Pniewski, Jan Pohoski i Jan Zachwatowicz, który pełnił obowiązki sekretarza Komisji. Przez 4 okupacyjne lata wysiłek kilkudziesięciu osób skierowany był więc w kierunku zupełnie przeciwnym niż przedstawione tu niszczycielskie plany Pabsta i jemu podobnych. Wypada wreszcie dodać – jako już poza profesjonalny akcent – i to, że zdolności graficzno-rysunkowe architektów polskich wykorzystane zostają w Polsce Podziemnej w Wydziale Legalizacji i Techniki Wywiadu AK do fałszowania okupacyjnych i niemieckich dokumentów. Jakość podrobionych papierów była przy tym tak wysoka, że korzystał z nich nawet francuski ruch oporu. Trzy tak wyspecjalizowane komórki w Warszawie obsadzone były właśnie przez architektów, których nazwiska – z racji ich odwagi i poświęcenia – wypada tu podać. Komórka „Gajewski” – P. Biegański, Z. Chojnacka, K. Piechotka, komórka „Żmijewski”- A. Strachocki z żoną Danutą i komórka „Blikle” – Z. Skrobański. Całością tej akcji kierował również architekt Stanisław Jankowski „Agaton”.
Konieczność powojennej odbudowy i potrzeba przygotowania do niej fachowców widziana była nie tylko w objętym wojną kraju ale i poza jego granicami. Myślano o tym również w obozach jenieckich w Niemczech, gdzie jak np. w Murnau powstało kolo SARP, którego zachowana zrządzeniem losu lista obecności na jego zebraniach, mówi o aktywności i współdziałaniu jego członków w imprezach kulturalnych i szkoleniowych. Tam np. dekoracje teatralne z olbrzymich płacht dostępnej gazety „Völkischer Beobachter” robił m.in. Jerzy Sołtan a w Woldenbergu podobnie działali np. Eugeniusz Wierzbicki i Bolesław Malisz przeprojektowując obozowy barak na teatr. E.Wierzbicki opracowywał też graficznie obozową gazetę „Za Drutami” i jego autorstwa były też znaczki poczty obozowej. W tym miejscu warto podać, że nawet w obozie w Riazaniu, gdzie od roku 1944 Sowieci przetrzymywali członków AK powstał również teatr „Nasza buda”, w którym dekoracje z papy malowanej kredą i cegłą a nawet jakimiś żółtymi lekarstwami opracowywał – wówczas jeszcze student architektury – Stanisław Biernacki. Obok takiej działalności organizowano też odpowiednie kursy szkoleniowe a internowani po kampanii francuskiej w 1940 roku w Szwajcarii żołnierze 2 Dywizji Strzelców Pieszych studiowali – w ramach specjalnie dla nich zorganizowanej przez Uniwersytet w Zurychu szkoły ( Hochschullager Winterthur przy ETH w Zurychu ) – architekturę. Widomym śladem tej działalności są nie tylko jej absolwenci – było ich 18 – ale i wybudowana przez nich kaplica w Solurze, upamiętniająca Tadeusza Kościuszkę, który umarł w tym mieście, projektu Marka Leykama (1943). Marek Leykam – występujący wówczas jako Jan Lewiński – uczył w tej szkole i opracował oraz wydał – wobec trudności ekonomicznych przez niego ręcznie pisaną i ilustrowaną – książkę „Sztuka Liturgiczna” (Nakładem Towarzystwa „Polen-Hilfe”, Solura, 1943). Natomiast architekci polscy, którzy w wyniku wojny znaleźli się w Wielkiej Brytanii, zorganizowali się w ramach powstałego w roku 1940 Stowarzyszenia Techników Polskich w Wielkiej Brytanii. Działając początkowo w sekcji architektoniczno-budowlanej tego Stowarzyszenia (pierwszy zarząd : J. Żakowski, Z. Celarski, B. Szmidt, R. Ostrowski, W. Lalewicz, I. Wieczorkowa), z czasem zaczęli występować jako kontynuatorzy Stowarzyszenia Architektów Rzeczpospolitej Polskiej działającego przed wybuchem wojny w Polsce. Była to działalność mająca na celu m.in. upowszechnienie w Wielkiej Brytanii wiedzy o architekturze polskiej. Czyniono to w postaci prelekcji, wystaw (Londyn, Glasgow, Edynburg, Liverpool) a także publikacji (np. R. Sołtyński, „Glimpses of Polish Architecture”, Londyn 1943) wspieranych organizacyjnie i finansowo przez The British Council. W rezultacie też współpracy z tą instytucją i przy pomocy rządu polskiego na emigracji – doceniając potrzebę przygotowania fachowców do powojennej odbudowy kraju – zorganizowano w porozumieniu z władzami brytyjskimi Polską Szkołę Architektury przy Uniwersytecie w Liverpool, do której skierowano studentów z Wojska Polskiego stacjonującego wówczas w Wielkiej Brytanii. Głównie z wojska odkomenderowani zostali również jej wykładowcy, pochodzący z przedwojennego Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (m.in. Leopold Toruń, Bolesław Szmidt, Zbigniew Roman Dmochowski, Witold Kłębkowski, Stefan Sienicki) a po części z Wydziału Architektury Politechniki Lwowskiej (m.in. Władysław Czarnecki, Kazimierz Dziewoński, Karol Śmigielski). Szkoła inaugurowała swą działalność w roku 1942 z udziałem Premiera Rządu RP Gen. W. Sikorskiego, uhonorowanego przy tej okazji tytułem dr honoris causa Uniwersytetu w Liverpool. Do roku 1945 kiedy przeniesiono ją do Londynu, ukończyło studia na niej 22 architektów. W roku 1946 kiedy rząd brytyjski cofnął akredytację władzom polskim na emigracji Szkoła kontynuowała nadal swą działalność pod nazwą PSA przy Polish University College PUC w Londynie, ze zmienionym już profilem nauczania, nastawionym nie jak dotąd na wykonywanie zawodu w Polsce a na tego rodzaju działalność w krajach Wspólnoty Brytyjskiej. Kierownikiem jej był początkowo arch. B. Szmidt a następnie – po jego powrocie do Polski – arch. S. Połujan. W Londynie do roku 1954 – do jej zamknięcia – szkołę ukończyło 195 architektów. Pośrednim dorobkiem tej szkoły są też publikacje książkowe, z których wymienić tu trzeba co najmniej B. Szmidta „Polska Szkoła Architektury – 1942-1945” (Liverpool, 1945) i Z. R. Dmochowskiego – pierwsze tego rodzaju opracowanie, obejmujące przedwojenny obszar kraju – „Architektura Polski” (Londyn, 1956), obie również w edycji angielskiej. PSA wywarła – choć wygląda to dość nieprawdopodobnie – sąsiadując w Liverpool z brytyjską szkołą architektury – widoczny wpływ na dość konserwatywną wówczas architekturę brytyjską zarówno w poglądach na architekturę jak i – a może zwłaszcza – na graficzne podanie projektów. To ostatnie potwierdził m.in. wybitny brytyjski architekt, absolwent tej właśnie szkoły James Stirling w korespondencji z autorem. Łącznie polskie studia architektoniczne w Wielkiej Brytanii ukończyło 217 architektów, z których niestety tylko kilku – z uwagi na powstałą sytuację polityczną – powróciło po wojnie do Polski. Próba podsumowania ich dorobku rozsianego po całym świecie dokonana została w postaci wystawy zorganizowanej z inicjatywy Romana Zawiszy – jednego z absolwentów tej Szkoły – jak i autora tej książki, eksponowanej kolejno w Instytucie Kultury Polskiej Londynie (1994), w Pawilonie SARP w Warszawie (1995) i w Muzeum Architektury we Wrocławiu (1995), gdzie jej materiały zostały ostatecznie zdeponowane. Warto tu przypomnieć z niej dorobek absolwentów tej Szkoły na różnych kontynentach świata jak np. w przebudowie centrum Perth w Zachodniej Australii ( 1979, Kazimierz Sierakowski), podobnie jak operę i teatr w Kapsztadzie w Południowej Afryce (1971, Van der Merwe & Jan Maciej Miszewski), rozsiane na całym świecie strukturalne konstrukcje Stefana du Chateau czy takie obiekty zrealizowane przez Wiktora-Prusa Wiśniowskiego w Montrealu w Kanadzie jak Rockland Shopping Centre (1960), Stadion EXPO 1967, Grande Theatre w Quebec (1971), Międzynarodowy Port Lotniczy na Barbadosie (1979) czy wreszcie i Pałac Kongresowy w Montrealu (1979). W USA takim dorobkiem może być też I nagroda w międzynarodowym konkursie na hotel w San Sebastian ( 1965, Jan Lubicz-Nycz z zesp.). W tym kraju też poważną rolę odgrywali absolwenci tej Szkoły jako drugoplanowi pomocnicy – niekiedy praktycznie biorąc właściwi autorzy – architektów firmujących poważne realizacje jak np. gmach FBI w Waszyngtonie (1963-1967, C. F. Murphy&Ass., Stanisław Z. Gładych główny projektant) czy charakterystyczny wieżowiec Chase Tower w Chicago Ill. C. F. Murphy&Ass., Stanisław Z. Gładych, Perkins and Will) podobnie jak centrum Albany N.Y. czy zespół Metropolitan Opera w Nowym Jorku (1966, Harrisson&Abramowitz), które to projekty „rysował” Tadeusz Łęski. To była też „polska architektura” niespodziewanie owocująca w różnych zakątkach świata.
Reasumpcja tego wojennego czasokresu nie wnosi co prawda zbyt wiele danych co do wzniesionej w tym czasie kubatury a więc do rozwoju, materialnego obrazu architektury Polski, ale jest bardzo istotna z uwagi na rezultaty niszczycielskich działań w tym okresie, wytracających często z krajobrazu miast i miasteczek polskich istotne dla ich charakteru fragmenty. Zniszczenia te były wynikiem zarówno bezpośrednich działań wojennych jak i planowych akcji niemieckich, np. usuwających zabudowę po likwidowanej przez nich w holocauście ludności żydowskiej. Zaistniały w ten sposób w odbudowie zarówno w dużych miastach jak i w małych miasteczkach – sławnych z żydowskiej tradycji sztetlach – po bezpowrotnym odejściu ich mieszkańców zupełnie nowe warunki dla kształtowania przestrzeni miejskiej. Właściwie jedynie dokumentarna fotografia pozwala dziś współczesnemu, młodemu pokoleniu uprzytomnić sobie, co z tej przestrzeni zniknęło i co nowego w niej na miejscu starej zabudowy powstało. Jest to chyba najbardziej istotna konstatacja w tej reasumpcji, niezależnie od tego, że rozdział ten dostarcza informacje do tej pory szerzej niedostępne a w sumie ważne również dla pełnego obrazu historii architektury tej ziemi.
fragment pochodzi z przygotowanej do druku książki Tadeusza Baruckiego “Architektura XX wieku w Polsce”
– Autor prosi Czytelników o nadsyłanie ewentualnych dalszych informacji w tym zakresie.